Przez ostatnie miesiące czułam się tak zmęczona, że straciłam całkowicie wenę do szycia. Nie miałam ochoty siadać do maszyny, brakowało mi pomysłów na nowe projekty. Nawet zakup materiałów nie cieszył tak, jak zwykle. Cóż poradzić – widocznie i takie momenty muszą się czasem zdarzyć. Dobrze, że ten etap mam już za sobą, ponieważ czułam się bardzo nieswojo. Uwielbiam tworzyć i mieć pełną głowę pomysłów – to jest najlepsze uczucie na świecie!
Jeszcze w czasie trwania wakacji zrobiłyśmy z Basią cudną sesję – wiem, wiem, mówię tak na każdym razem, ale zerknijcie tylko na te kadry! To już trzecia uszyta przeze mnie koszula flanelowa. Tym razem, dla odmiany, postawiłam na gruby materiał i nieco bardziej kobiecy krój. Miało być modnie, ale też ciepło. Czy się udało? Oceńcie sami.
Wykrój: Magazyn Ottobre 5/2012, model 7, rozmiar 34.
Materiał: Gruba, mięsista flanela, która przeleżała w szafie kilka lat.
Uwagi do modelu: Nie obyło się bez zmian! Tym razem ich powodem był tylko i wyłącznie mój zamysł artystyczny, ponieważ koszula sama w sobie pasowała idealnie i nie wymagała poprawek. Po pierwsze, zrezygnowałam z cięcia w talii oraz karczku tyłu – plecy są uszyte z jednego kawałka materiału. Nie doszyłam również żadnej z dwóch kieszonek na przodzie. Po drugie – najważniejsze – całkowicie zmieniłam mankiety rękawów. Zostały one zdecydowanie wydłużone, a zamiast zapięcia na guzik, dodałam wiązanie w postaci długich troczków wykonanych w tej samej tkaniny i wszytych do szwu bocznego rękawa. Efekt? Jak dla mnie całkiem ciekawy! 🙂
